Żaneta Jasina W poniedziałek na uroczystej gali Cristiano Ronaldo otrzymał po raz drugi w swojej karierze Złotą Piłkę. Gracz Realu Madryt w plebiscycie na najlepszego piłkarza świata wyprzedził w ostatecznym starciu Lionella Messiego (Barcelona) oraz Francka Ribery’ego (Bayern).
Cristiano Ronaldo na kolejny tytuł (pierwszy zdobył w 2008 roku jako piłkarz Manchesteru United) najlepszego piłkarza świata czekał długo…, bo aż cztery razy z rzędu musiał uznawać wyższość Leo Messiego. W poprzednim roku piłkarz strzelił dla reprezentacji i Realu 69 bramek i jak się okazało tyle wystarczyło, żeby tym razem wyprzedzić Argentyńczyka w walce o Złota Piłkę. W klasyfikacji Portugalczyk zdobył 1365 punktów (27,99 proc.), Argentyńczyk 1205 (24,72%), a trzeci Ribery 1127 punktów (23,36%).
Chociaż Ronaldo z pewnością jest wielkim piłkarzem, a jego osobisty pojedynek w meczu barażowym ze Zlatanem Ibrahimoviciem był jednym z najbardziej spektakularnych wydarzeń sezonu, to trzeba przyznać, że lista trofeów Ronaldo z zeszłego roku nie przyprawia o zawroty głowy. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w przypadku Francka Ribery’ego, który wygrał wszystko co mógł (Liga Mistrzów, mistrzostwo Bundesligi, puchar Niemiec), a mimo to najlepszym piłkarzem świata nie został.
Sytuacja ta pokazuje, że w tym roku nagrodę wręczono opierając się na klasie zawodnika i jego indywidualnej dyspozycji, a nie na osiągnięciach drużyny w której występował. Ronaldo zwycięstwo przyjął z wielką radością, a podczas przemówienia uronił nawet kilka łez. Nie dziwi mnie emocjonalna reakcja Cristiano Ronaldo, ponieważ wreszcie udało się pokonać swojego największego rywala Messiego i równocześnie pokazać wszystkim oponentom, że nie tylko on sam uważa się za najlepszego piłkarza na świecie, ale jest nim także w oczach selekcjonerów, kapitanów reprezentacji oraz dziennikarzy wszystkich 209 federacji zrzeszonych w FIFA.
