Zwycięzcą tegorocznej edycji Ligi Mistrzów została drużyna z Madrytu i to bez znaczenia, że mecz finałowy odbędzie się dopiero 24 maja w Lizbonie. W największym spotkaniu derbowym XXI wieku spotkają się dwa kluby z Primera Division – Real i Atletico.
Trwający już od kilku lat duopol w Primera Division przyzwyczaił nas do tego, że w Hiszpanii szansę na najwyższe trofea mają tylko Real i Barcelona. Tym bardziej cieszy fakt, że w tym roku to Atletico Madryt, prowadzone przez natchnionego „pasją wojownika” Diego Simeone, jest najbliżej triumfu w najgorętszej lidze świata. Swoją postawą Atletico pokazało, że w futbolu pieniądze wciąż nie są najważniejsze.
Pod koniec maja zobaczymy zderzenie klubów, które zniszczyły uprzywilejowaną pozycję „tiki-taki” w futbolowym świecie. Madryckie Lwy, odsyłając do domu Bayern (Real) i Barcelonę (Atletico), udowodniły, że nawet 70% posiadanie piłki znaczy tyle co nic w porównaniu ze skutecznym kontratakiem i dobrze zorganizowaną grą w defensywie.
W tym sezonie pojedynki pomiędzy madryckimi klubami, mające miejsce w lidze i Pucharze Króla, dwukrotnie kończyły się zwycięstwem „Królewskich” (Puchar Króla), raz zwycięstwem Atletico i raz remisem (liga). Finał Ligi Mistrzów będzie ostatnim, wielkim akcentem tego sezonu. Eksperci na zwycięzcę spotkania typują Real, który wydaje się być mocniejszą drużyną z najjaśniejszymi gwiazdami światowego futbolu. Piłkarze Atletico wielokrotnie pokazali jednak, że mają mentalność wojowników, która pozwala im walczyć jak równy z równym z każdym klubem, bez względu na wielkość jego budżetu.
Czy Real będzie świętował swój 10 triumf (La Decima) w Lidze Mistrzów, czy Atletico podwójną koronę (jeżeli nie wypuści z rąk prowadzenia w Primera Division), dowiemy się 24 maja.