Trasa jaką przebędzie znicz olimpijski jest równie spektakularna, co rozmach z jakim organizowane są igrzyska w Soczi. W ciągu czterech miesięcy znicz pokona 65 tysięcy kilometrów i będzie niesiony łącznie przez 14 tys. osób. Żeby przebić wszystkie wcześniejsze sztafety ze zniczem olimpijskim, znalazł się on już między innymi na dnie jeziora Bajkał, a nawet w przestrzeni kosmicznej.
Sztafeta, która ma przenieść ogień olimpijski ze świątyni w Olimpii do Soczi, wyruszyła jeszcze w październiku, a chociaż odległość do przejechania samochodem pomiędzy tymi miejscowościami wynosi około 2 824 kilometry, znicz pokona ich aż 65 tysięcy. Znicz dotychczas był już transportowany pieszo, samochodem, pociągiem, a nawet saniami.
Miejscem docelowym jest oczywiście stadion olimpijski w Soczi, gdzie 7 lutego będzie miało miejsce otwarcie zimowej olimpiady. Podróż znicza wiedzie bardzo krętymi drogami, a podczas sztafety święty olimpijski ogień gasł już wielokrotnie. Tylko na ulicach Moskwy znicz zgasł czterokrotnie. Żeby mieć pewność, że płomień dotrze na miejsce, organizatorzy przygotowali 16 tys. sztuk zniczy – jedna sztuka kosztuje ok. 1,3 tys. zł.
Ze stolicy Rosji podróż znicza potrwa aż 123 dni, a w jej trakcie odwiedził między innymi: Biegun Północny, najwyższy szczyt Rosji – Elbrus, a także wspominane już dno jeziora Bajkał i przestrzeń kosmiczną. Znając zamiłowanie Rosjan do carskiego przepychu nie dziwi, że zainwestowali mnóstwo pieniędzy w zorganizowanie najbardziej spektakularnej sztafety znicza olimpijskiego w historii, ostatecznie przy budżecie olimpiady wynoszącym bagatela 50 miliardów dolarów nie trudno było znaleźć środki na ten cel.