Polska reprezentacja po raz kolejny kończy eliminację do mundialu na tarczy. Tym razem nie zabrakło nam klasowych zawodników w składzie, tylko ducha zespołu i zrównoważonej formy. Polacy grać potrafili, problem w tym, że dobre momenty nie trwały z reguły dłużej niż pół godziny. Widać było również spore różnice pomiędzy linią ataku, a defensywą. Z przodu graliśmy z pomysłem i całkiem przyzwoicie, natomiast w obronie trwał nieustający festiwal kiksów i szkolnych błędów.
Mecz z Anglią nie różnił się zbytnio od poprzednich spotkań eliminacyjnych. Polacy zaczęli go nawet zdecydowanie lepiej niż ostatnie starcie z Ukrainą (przegrana 0:1), a przez moment wydawało się, że powalczymy o zwycięstwo. Sytuację wyjściową mieliśmy korzystną, bo na Wembley to Anglicy byli pod presją, bowiem remis nie gwarantował im bezpośredniego wyjścia z grupy. Polacy mogli grać spokojnie i czekać na błędy przeciwnika, a każda kolejna minuta remisowego wyniku zmusiłaby Anglików do odkrycia się na polskie kontrataki. Niestety, zamiast spokojnej gry zdecydowaliśmy się na wymianę ciosów. Z początku zresztą całkiem udaną, co pokazał jeden z naszych kontrataków po strzale Townsenda, poprowadzony przez Mierzejewskiego, Błaszczykowksiego i Lewandowskiego, po którym Lewy miał dogodną sytuację do strzelenia bramki.
Animuszu starczyło Polakom na pół godziny, później Anglicy z każdą akcją nabierali tempa, a Polaków od porażki odgradzały jedynie fenomenalne parady Wojciecha Szczęsnego. Niestety, w 40 minucie Baines podał z lewego skrzydła do Rooneya, a Polacy zgromadzeni na Wembley zaśpiewali doskonale przećwiczone „Polacy, nic się nie stało”. Wynik ustalił Gerrard w 88 minucie, dając Anglikom powód do świętowania, a Polakom do kolejnych przemyśleń nad marnością naszej reprezentacji.
Po słabym występie na Euro i nieudanych eliminacjach do MŚ 2014 Polska reprezentacja staję znów przed koniecznością przebudowy. Przeciwników w kolejnych eliminacjach do Euro 2016 poznamy już w lutym, a do tego czasu na stanowisku selekcjonera nastąpi zmiana trenera. W związku z koniecznością wyboru nowego trenera reprezentacji powraca odwieczne pytanie – czy będzie to zmiana jakościowa i fundamentalna, czy raczej zmiana zachowawcza, której celem będzie awans za wszelką cenę na Euro, a nie długofalowy rozwój drużyny narodowej. W gronie faworytów na nowego selekcjonera wymieniani są m.in. Nawałka, Wdowczyk i Engel. Są to z pewnością solidni szkoleniowcy, ale żaden z nich nie zagwarantuje dogłębnej zmiany mentalności polskich piłkarzy, która pozwoli nam wznieść się z poziomu europejskiego średniaka klasy „B” na poziom drużyny, która z każdym może wygrać albo chociaż powalczyć o to zwycięstwo dłużej niż przez trzydzieści minut. Nazwisko selekcjonera mamy poznać w ciągu 2-3 tygodni, mam nadzieję, że Zbigniew Boniek, który podobno wie już kto będzie przyszłym trenerem, wybierze szkoleniowca z najwyższej światowej półki.