Zawodowa liga koszykarska NBA zawsze miała w sobie wiele magii. Ten sport w USA jest na najwyższym światowym poziomie co potwierdza drużyna narodowa oraz sama liga. Tegoroczne playoffy zostaną dobrze zapamiętane przez koszykarzy Cleveland oraz Atlanty. Gdyby spojrzeć na możliwości drużyn grających obecnie w finałach swoich konferencji widzimy ogromny przeskok możliwości i nastawienia. Jeszcze 4-5 lat temu były to ekipy, które ledwo dochodziły do decydujących rozgrywek i co ważne odpadały w pierwszych rundach.
Lebron podjął dobrą decyzję
Dwa tytuły mistrzowskie z Miami Heat były dla niego wystarczające. Próba zdobycia trzeciego trofeum niestety się nie powiodła. Dwyane Wade nie był w formie dręczony kontuzją pleców. Reszta ekipy wcale nie wydawała się grać gorzej. Jednak czegoś zabrakło. Byłem ogromnym fanem tej ekipy. James, Bosh i Wade w jednej drużynie to kolejna BIG 3, która zawojowała ligę na dwa lata. Zanim Lebron dołączył do kolegów w Miami grał w Cleveland gdzie dla swoich kibiców był „Bogiem koszykówki”. Po odejściu ludzie zaczęli go hejtować i okazywać wiele negatywnych emocji. Gdy wrócił znów go pokochali. Ten sezon jest pierwszym w barwach „kawalerzystów”. Jak widać decyzja była dobra ponieważ obecnie walczą w finałach swojej konferencji. Trudno jest mi ocenić kto miał trudniejszą drogę. Bo ich rywale z drugiej konferencji: Rockets i Warriors wydają się być mocniej zahartowani meczami playoff.
Przetasowania drużynowe
Wystarczy spojrzeć na ekipy, które zakwalifikowały się do sezonu zasadniczego. Mamy przecież Toronto Raptors, Nets, Pelicans, Wizards oraz Warriors czy Rockets, którzy od lat nie zdobyli żadnego trofeum. Te ekipy w ostatnich 10 latach nie dochodziły nawet do finałów swojej konferencji. A teraz każda z nich gra w playoffach, a połowa z tych drużyn jest już przy końcu rywalizacji. Warriors idący jak burza z MVP sezonu panem Currym ogrywa właśnie Rockets. A są to mecze finału konferencji zachodniej! Na wschodzie Atlanta Hawks mierzy się z Cleveland Lebrona. Prawda jest taka, że w każdej z tych drużyn są zarówno „all star players” jak i świetnie zapowiadający się rookie. Ale nie są to teamy jak w przypadku Miami Heat z lat 2012-13. Dawne potęgi takie jak Lakers, Bulls czy ostatnio Dallas i San Antonio albo nie dostały się do sezonu zasadniczego, albo odpadły w przedbiegach playoff. Najbardziej szkoda mi Oklahoma City Thunder, która w zeszłym sezonie walczyła o mistrzostwo ligi.