Deskorolka zaraz po rowerze oraz rolkach to wyśmienity sprzęt do aktywnego spędzania czasu na dworze i szybkiego przemieszczania się w jednym. Sensem stworzenia deskorolki było stworzenie pojazdu napędzanego siłą ludzkich mięśni, który byłby poręczny i nadawał się do przemieszczania w warunkach miejskich. Jej modyfikacje pojawiają się między innymi w sportach zimowych, a także ekstremalnych. Urządzenie, jakim jest Teslaboard nie może być nazywane deskorolką. Sprawdźmy czym, jest pojazd mający w swojej nazwie nazwisko znanego wynalazcy.
Pistolet w dłoń i jedziemy
Wyżej możecie obejrzeć film pokazujący deski w akcji. Skoro wiemy już, jak wyglądają i jak się poruszają, sprawdźmy specyfikację techniczną tego cacka. Na wstępie informacja, która nieco odstrasza osoby o małym budżecie. Cena takiej deski to kwota, jaką zapłacimy za około 20 letnie auto z niemałym przebiegiem.
Ponad 700 euro za kawałek deski na kółkach ze wbudowaną baterią i napędem to potężna suma. Z drugiej strony każdy eurocent lub złotówka wydana na teslaboard przełożona jest na wysoką jakość. Ogniwa akumulatora TSCS, który ładuje się w 1 godzinę, są najdroższymi, jakie produkuje się dla urządzeń komercyjnych. Ich żywotność spokojnie wystarczy na kilka tysięcy kilometrów i 2000 cykli ładowań Waga takiej baterii to 22 kilogramy, dlatego nie myślcie, że podróżowanie z taką deską pod pachą będzie dobrym pomysłem. Silniki bezszczotkowe występują w kilku wersjach konstrukcyjnych o różnej mocy. Niektóre mają nawet 900W, co daje niezłe uczucie prędkości u osoby ważącej do 70kg. Ciekawie prezentuje się urządzenie do sterowania. Pistolet, bo z nim kojarzy mi się kontroler prędkości, pozwala na jazdę do przodu, tyłu oraz hamowanie i włączanie trybów pracy. Oznacza to, że teslaboard ma funkcję jazdy ekonomicznej i tryb sportowy. Jazda z prędkością ekonomiczną nie przekracza 15km/h.
Konkurencyjne deski i dziwne kółko
W momencie, gdy nowa moda ogarnia świat, znajdują się firmy, które zaczynają konkurować z pomysłodawcą tego trendu. Tak jest w przypadku Teslaboard, które doczekały się rywala oferującego półprodukt zwany Airwheel. Nazwanie go półproduktem oznacza, że mamy co czynienia z identyczną deską jak w przypadku tytułowej Tesli, z jedną znaczącą różnicą. Jest to wersja o połowę lżejsza (11,5kg wagi), o połowę słabsza i nadająca się tylko do jazdy miejskiej. Mniejsze kółka i słabszy napęd nie pozwalają rozwijać takich prędkości i startować z trudnej nawierzchni. Airwheel M3 jest znacznie tańsze. Jeśli znajdziecie chwilę, zerknijcie na wyroby tej marki. Jest tam cała masa pojazdów elektrycznych, które miały swoją świetność kilka lat temu. Moją uwagę przykuło urządzenie zwane Airwheel X (wersje modelu X występują w 3 wersjach). Poniżej zamieszczam filmik z tego niezwykłego urządzenia.